Dwie strony jednej podróży
Etap pierwszy.
Łukasz:
Kiedy zaplanowaliśmy Rowerowa podróż dookoła Chorwacji zdawałem sobie sprawę ze to ogromne przedsięwzięcie i będzie wymagało niesamowitego wysiłku, poświecenia i oddania.Jednocześnie myślałem sobie, znam ten kraj, byłem tutaj już prawie 30 razy wiec wiem jak się zachować, znam język i w razie czego załatwić coś też będzie łatwiej. Niemal wszystko podczas rozrysowywania całej podróży wydawało się dla mnie proste, i od samego początku podchodziłem do tego jak do wyzwania, któremu przecież nie można nie sprostać. Mamy plan, jedziemy od miejsca do miejsca, śpimy na dziko jeżeli tylko się da, a najlepiej na gospodarza. Zbieramy informacje, piszemy, robimy zdjęcia, polatamy dronem i nakręcimy filmy. Strona ruszyła, wiec dzięki temu będzie nam łatwiej.
Zderzenie z rzeczywistością..
Pierwsze dni pokazały ze nie wszystko jest takie kolorowe. Północno zachodnia Chorwacja , a dokładniej Kwarner gdzie zaczeliśmy naszą rowerową przygodę, to górzysty rejon i pokonanie kilkunastu kilometrów było wyzwaniem. Każdy z nas ma ze sobą ok 30kg bagażu, cały dom, kuchnia, gaz i woda. Wiedzieliśmy ze można obniżyć wagę kupując codzienne zapasy i baterię na miejscu, ale udało nam się dostać w Polsce większość tych rzeczy cztery razy taniej, a nawet za darmo od dobrych ludzi. Każdy kilogram to dodatkowy wysiłek, a 30’C upał wcale nie pomagał.
Jadąc wzdłuż wybrzeża okazało się ze Kwarner i Istria to miejsca gdzie znajdowanie noclegu na dziko jest nie mal niewykonalne. Wszędzie apartamenty, i hotele. Kręte drogi nie są bezpieczne a kierowcy mijający nas na szerokość lusterka doprowadzają do szału. Wiem, że nie jestem w stanie nic z tym zrobić, ale miałem ochotę dogonić ich i ”wytłumaczyć” im, że jeżdżąc tak nie trudno o wypadek.
Myśleliśmy ze pokonamy dziennie ok. 50 km a w tych warunkach dawaliśmy radę niewiele ponad 20. Nie chodziło o samo zmęczenie. Nie doskwierał nam ból tyłka. Zwyczajnie nie dało się jechać szybciej.
Kryzys
Po kilku dniach jazdy, lepszych i gorszych noclegach trafiliśmy na tragiczną drogę. Wąskie, ostre zakręty wiele kilometrów tylko i wyłącznie pod górę. Jadąc tak około pół dnia i czując oddech każdego mijającego nas kierowcy ciężarówki wpadałem w szał. Zacząłem tracić nadzieje ze uda nam się dojechać na miejsce całym i zdrowym. Zacząłem zadawać sobie pytanie czy zabraliśmy się za coś, co nas po prostu przerasta i czy w ogóle damy radę, podróżując tak dalej przez kolejne miesiące. Uświadomiłem sobie ze znam ten kraj bardzo dobrze, ale od strony morza, żeglując tu od ponad 20 lat, jednocześnie nie znam go od strony dróg, którymi się poruszamy. Dotarło dopiero do mnie jak niebezpieczne dla rowerzystów są górskie kręte drogi pełne spóźnionych wszędzie turystów (jak mogłem zapomnieć ze pośpiech na wakacjach jest nieodzownym elementem) 🙂 Dzisiaj wiem też, że planowanie czasu przebycia jednego kilometra wychodzi z łatwością tylko i wyłącznie na papierze, a w rzeczywistości okazuje się ze czas ten jest zazwyczaj wydłużony nawet pięciokrotnie.
Mój kryzys trwał niemal dwa dni. Nie były to dla mnie, a przede wszystkim dla KLAUDII łatwe dni. Najgorsze było to, że przez ten czas wątpiłem czy podołamy i te wszystkie plany po prostu pójdą w pi..du.
Mówi się, że po tym najgorszym nadejść może tylko lepszy czas. Tak i dla nas nadszedł i przydarzyło się coś dzięki czemu wciąż jedziemy i każdego dnia cieszymy się ta podróżą.
Już po zachodzie słońca, w górskiej miejscowości stanęliśmy koło domu gdzie na tarasie siedzieli właściciele. Podeszliśmy do nich i mówiąc tylko ze jedziemy rowerami po Chorwacji i szukamy miejsca na namiot tak po prostu powiedzieli: tam za domem wybierzcie sobie miejsce. Po ponad 12 godzinach jazdy było to dla nas jak zbawienie. Poczułem ulgę. Chorwaci nie mal od razu ugościli nas, dostaliśmy wodę, poczęstowali nas winem a później dali całą butelkę, a na koniec wsparli dobrym słowem.
Taka sytuacja powtórzyła się przez kolejne dni, a za każdym razem od gospodarzy dostawaliśmy jeszcze więcej za co jesteśmy wdzięczni.
Teraz wiem, że nie mamy się czego obawiać, bo w Chorwacji jak i zapewne w wielu innych krajach jest mnóstwo dobrych, pomocnych ludzi, którzy tak po prostu dają od siebie więcej niż mogli byśmy się spodziewać.
My otrzymaliśmy miejsce do spania, jedzenie, wodę i ogrom przyjacielskich uścisków oraz zaproszenia ponownej gościny.
Dziękujemy Wam za to bardzo serdecznie.
A każdemu z podróżujących życzymy aby miał okazje zaznać tego samego co my.