Dugi Otok
21.07.2018
Kolejne dni spędzimy na wyspie Dugi Otok. Jest to najdłuższa wyspa w Chorwacji. Będziemy nocować na jachcie. Wstajemy z samego rana, pakujemy rowery, jeździmy po wyspie i wracamy wieczorami do mariny w Veli Rat.
Zaznamy odrobiny spokoju, nie martwiąc się o otwarty sklep na wyspie, wodę, fundusze czy nocleg. Najstraszniejsza jest dla mnie myśl, że nie znajdziemy miejsca na odpoczynek, zaśniemy na plaży będzie burza i spalę się pod jakimś drzewem oliwnym 😀 Strach przed grzmotami odziedziczyłam po babci.
Dzisiaj jedziemy do Zadaru. Kupimy żywność która jest tam dużo tańsza niż na wyspach i dostaliśmy misję! Kupić część do silnika. Nie znam się na tym więc wszystko w rękach Łukasza. Pierwszym porannym autobusem pojechaliśmy na prom, który zabrał nas do Zadra.
Udało nam się wszystko dostać choć nie było łatwo, zajęło nam to cały dzień, ale Zadar jest przyjemnym miejscem bez względu na to czy zwiedzamy czy obcujemy z ludźmi w sklepach. Po powrocie na wyspę dowiedzieliśmy się, że autobusy już nie kursują. Powrót z Brbinji do Veli Rat to ponad 4 godziny spacerem w wysokiej temperaturze w górzystym terenie i z porządnie ciężkimi zakupami! ;D
Ciężkie jest życie introwertyka. Zapytać się o godzinę, rozmawiać z panią przy kasie a co bardziej zapytać się o podwózkę? Na samą myśl oblewam się zimnym potem. Usiadłam na torby zrozpaczona, zastanawiając się czy dotrę dziś do łóżka, na szczęście Łukasz nie jest taki miękki jak ja, w ostatniej chwili znalazł przemiłą rodzinkę z Czech, która miała dla nas miejsce w samochodzie i zmierzała w tym samym kierunku co my. Oprócz wakacyjnych przygód porównaliśmy też różnice językowe jak : zepsute, sklep i słynne szukać 😀 co naprawdę wszystkich rozbawiło.
Tego wieczoru mamy spotkać się z Aleksem i jego dziewczyną. Poznaliśmy chłopaka na początku wyprawy i utrzymaliśmy kontakt. Od dziś zwiedzimy kawałek Chorwacji razem.
24.07.2018
Cieszyliśmy się towarzystwem. Pokazałam Hiszpanom jacht i przedstawiłam zasady panujące na pokładzie oraz jachtową kulturę.
Żeglowaliśmy ku przygodzie, opływając wyspy Iż, Rava oraz wody Dugiego Otoku.
W jednej z zatoczek Brbinj pływał czarny transporter łodzi, to taka platforma na plastikowych pływakach, do których przyczepiły się muszle.
Zebraliśmy je i przygotowaliśmy w 3 odsłonach. w rosole, w białym winie i z ajvarem 😉 Przy zachodzie słońca graliśmy w rummikub i zajadaliśmy mule.
29.07.2018
Ostatnie dni zwiedzaliśmy takie miejsca jak Iż, Molat czy Soline. W trakcie Pożegnaliśmy Hiszpanów. Zrobiliśmy sobie odpoczynek i miałam czas robić notatki i pisać pamiętnik.
Został nam jeszcze miesiąc przygód, wysiłku w szczerym słońcu, niezapomnianych chwil a ja już czuje się sponiewierana 😀
Choć w głowie snujemy kolejne wypady to na dzień dzisiejszy nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze zdecyduje się na taka długą podróż.
07.08.2018
Ruszamy z samego rana z Veli Rat na prom w Sali. Musimy przejechać całą wyspę. Mam nadzieję , że zrobimy jak najwięcej kilometrów. Choć odpoczęliśmy i nabraliśmy sił, jesteśmy mniej wytrwali.
Pierwsze podejście pod górę z całym bagażem dało nam się we znaki, później nie było lepiej. Temperatura nas dobijała, na termometrze 40’C w cieniu.
Przy tych warunkach i wysiłku miałam problem nabrać powietrze. Przy mocniejszych podjazdach dusiłam się z braku tlenu i kołowało się w głowie. Grube opony pozwoliły nam zobaczyć więcej niż asfaltowe drogi, ale dokładnie kiedy na prostej drodze z bagażem ciągnę się jak wielbłąd na pustyni zawsze powtarzam, że to ostatni raz kiedy udaję profesjonalnego podróżnika- rowerzystę.
Słońce wciąż nie dawało spokoju, a kawałki nieosłoniętej skóry pomimo ochrony wyglądały jak folia bąbelkowa.
Aby przeczekać najgorsze słońce zjechaliśmy do Savar a następnie do Luki i po 15.00 ruszyliśmy do Sali.
Dotarliśmy! Okazało się, że zrobiliśmy tylko 50 km Nie za bardzo chciałam w to uwierzyć bo czułam się jak po 120 km maratonie 😀
Sali jest małym uroczym kurortem. Zawsze zajadamy się pizzą z tutejszej piekarni i bawimy się w nadmorskich knajpach ale dziś niespecjalnie już zainteresowana zwiedzaniem podjechaliśmy na plaże. Wieczorem rzuciliśmy materace na skały pod latarnią i nie myśląc o niczym innym jak o śnie padłam po 5 minutach.
Niestety sen nie trwał długo. W Sali jest mnóstwo kotów, jeden z nich chowając się za szprychami od koła, postanowił pobawić się moimi włosami. Zawał! Zabijają! Okradają! Co się dzieje?! Zanim doszłam do siebie mały wariat uciekł, a ja zasnęłam po godzinie. Nie wiem ile czasu minęło ale kolejny kudłaty szkodnik skoczył mi na brzuch, prawdopodobnie przeskoczył Łukasza ale mnie spotkanie pierwszego stopnia nie ominęło. Do rana włączony miałam tryb czuwania.
08.08.2018
Zmęczona po wczorajszej jeździe i niedospana dochodziłam do siebie godzinę przyglądając się wschodowi słońca i powracającym rybakom.
Wracając do Kotów w Sali to są tak bezczelne,że jedząc śniadanko na ławce czarny koci żebrak wskoczył po między nas i zażądał głaskania. Więc jako posłuszny człowiek : głaskałam 🙂
W planie na dziś mieliśmy Telascice, zrezygnowaliśmy tym razem bo byliśmy już tam parę razy, a marzy nam się zimowy widok tak samo jak w Plitvicach.
Tak więc spakowaliśmy się i czekamy na prom.